Przejdź do głównej zawartości

Bliżej Gwiazd "Jestem osobą, która lubi wymagać od siebie" - wywiad z Pawłem Tarnowskim.

Dziś w moim cyklu „Bliżej Gwiazd”, goszczę polskiego żeglarza, windsurfera w klasie RS:X Pawła Tarnowskiego. Zdobywcę dwóch medali Mistrzostw Europy i medali Pucharów Świata. W latach 2008-2012 reprezentanta polski w Kadrze Narodowej Juniorów. Od 2013 roku w reprezentacji seniorów. W rozmowie pt. „Jestem osobą, która lubi wymagać od siebie”.

Jakub: Jak wspominasz swoje początki, jako sportowca?

Paweł Tarnowski: Moje pierwsze spotkanie z deską, było ponad 12 lat temu. Najważniejszy był dla mnie moment, kiedy udało mi stanąć na desce i odpłynąć od brzegu, trzymając żagiel w rękach. Za każdym razem gdy idę na trening, wracam pamięcią do tamtych chwil. Rodzice zaprowadzili mnie do Sopockiego Klubu Żeglarskiego, gdzie od razu spodobało mi się pływanie na desce. Nie miałem większych problemów, wszystko fajnie się ułożyło i udało mi się wejść na poziom zaawansowania technicznego na tyle że byłem w stanie trzymać żagiel w rękach i nie wpadać za dużo do wody. Sprawiało mi to dużo frajdy. Pływałem w grupie dla 10/12-latków i właśnie w tej ekipie, pod okiem trenera zaczęliśmy jeździć na pierwsze zawody. Najpierw lokalnie w kraju, potem już po całym świecie w zawodach międzynarodowych.

Były takie momenty w Twojej karierze, że chciałeś to rzucić i zająć się zupełnie czym innym?

Naturalnie, że były. Jednego dnia wstajemy, coś nam wychodzi. Niekiedy przychodzi moment, że nie wychodzi nic. Nie zawsze jest pięknie, nieraz dochodzi do momentów kryzysowych. Miałem kilka takich w przeciągu ostatnich lat. Oczywiście można to łatwo skorelować z wynikami, które wtedy uzyskiwałem. Przygotowywałem się długo do regat, w których mi nie poszło. To są trudne momenty których prędzej czy później każdy doświadcza, jednak nie każdy potrafi sobie w z nimi poradzić.
Dobrze pamiętam Mistrzostwa Świata Juniorów na Cyprze w 2010 roku. Do pewnego momentu nieźle sobie radziłem. Byłem cały czas na 3-4 pozycji i wiedziałem, że mam minimalne straty do pierwszego miejsca. Tego dnia bardzo słabo wiało, a ja preferuję gdy wieje mocniej. Wiedziałem, że przy tej pogodzie będzie mi trudno wygrywać wyścigi. Po pierwszym nieudanym starcie musiałem dać z siebie wszystko aby nadrobić pozycje. Bardzo się postarałem i wygrałem drugi wyścig wyścig. Cieszyłem się niezmiernie, ale na mecie okazało się że miałem falstart (co skutkuje dyskwalifikacją z danego biegu). Gdy trener mi to uświadomił, ze stanu pełnej euforii przeszedłem w stan podłamania psychicznego . Wtedy właśnie miałem ochotę się poddać. Kolejny wyścig miał odbyć się 30 minut później. W tym czasie trener zdołał na nowo zmotywować mnie do walki, a całą złość i negatywne myśli przekonwertować na niesamowitą siłę, którą czułem od samego startu do mety. Trener zmienił całkowicie mój tok myślenia. W ciągu pół godziny zdołał wydusić ze mnie wszystkie dotychczasowe myśli i w poddającym się, sfrustrowanym chłopaku wzbudzić zew na tyle skutecznie, że kolejny wyścig wygrałem z 300 metrową przewagą. Ten wyścig nie tylko dał mi pewne miejsce na podium, ale też wiele mnie nauczył, co zaowocowało w przyszłości.

Należysz do osób, które lubią wymagać od siebie?

Jestem ambitny i lubię wymagać od siebie. Uważam, że jest to jedna z moich mocnych stron. Lubię też przebywać wśród ludzi którzy wymagają od siebie i to co robią, robią z pasją.  Oczywiście nie jesteśmy w stanie osiągnąć wszystkiego, jednak trzeba mierzyć wysoko. Mój Wuj zawsze powtarza: „Nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by go gonić”.

Sport, sportem jednak nadejdzie kiedyś taki moment, że trzeba będzie z niego zrezygnować. Masz jakąś alternatywę na przyszłość?

Studiuję na Politechnice Gdańskiej na wydziale Zarządzania i Ekonomii. Staram się łączyć studia ze sportem, a w przyszłości chciałbym to wykorzystać. Mam swoje plany, ale to jeszcze nic dokładnie sprecyzowanego. Kiedy już nie będę w formie czynnego sportowca, chciałbym na pewno chwilowo sprawdzić się kiedyś w roli trenera. Oprócz tego chciałbym kontynuować pasję do sportu i łączyć z tym inne dziedziny życia.

Widzisz w dzisiejszej młodzieży zainteresowanie windsurfingiem? Jest w nich potencjał?

Windsurfing, to dojść egzotyczny sport. Na pewno dużo ludzi na Pomorzu wie co to za dyscyplina. Gorzej jest na południu Polski. Jednak zainteresowanie jest dość spore. Są nowi, młodsi ode mnie zawodnicy. Windsurfing swoje lata świetności miał już jakiś czas temu. Powoli to jednak powraca. Sprzęt ewoluuje. Jest coraz szybszy i wygodniejszy w użyciu. Linie lotnicze oferują tanie loty w ciekawe miejsca gdzie można pływać w ciepłej wodzie i bardziej sprzyjających warunkach niż Polska zimą :)

Windsurfing to dyscyplina sportu dla każdego?

Tak. Każdy może pływać na windsurfingu, zarówno kobiety jak i mężczyźni, ludzie starsi i ludzie młodzi. My ścigamy się w kategorii mężczyzn. Na tych samych zasadach jest też kategoria żeńska. W obydwu przypadkach ścigamy się na bardzo wysokim poziomie.

Jak udaje Ci się pogodzić życie prywatne z zawodowym?

Windsurfing zajmuje sporą część mojego życia. Przez ostatnie 2/3 lata bardzo dużo wyjeżdżałem. Było to ponad 240 dni w roku (łącznie 8 miesięcy). Nie wszędzie jestem w stanie się pojawić jednak robię to co lubię, nie z przymusu, więc nie narzekam. Staram się łączyć życie prywatne z zawodowym. Spędzam czas z rodziną, utrzymuję kontakty ze znajomymi w Polsce i na całym świecie, dążę do swoich celów i staram się znajdować na wszystko siłę.

W przyszłości zapewne planujesz założenie rodziny. Będziesz chciał „zaszczepić” w dzieciach, zamiłowanie do tego sportu?

Na pewno chciałbym aby moje dzieci pływały na windsurfingu i by miały dużo wspólnego ze sportem. Natomiast na pewno nie będę ich zmuszał. Będę chciał im to pokazać, i zapewne będzie to część wychowania, które otrzymają ode mnie.
                     
Wszelkie prawa do wywiadu zastrzeżone. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Xylamit – substancja w podłodze, która zagraża zdrowiu, a nawet życiu

W latach 60., 70. i 80 do budowy bloków na terenie Trójmiasta używano rakotwórczych substancji. Przy powstawaniu niektórych użyto trującego xylamitu. Xylamit to impregnat, który w tych latach masowo stosowano do zabezpieczenia przed szkodnikami i grzybami drewna oraz płyt pilśniowych. Substancja ta ma charakterystyczny, duszący zapach, który może być wyczuwalny przez kilkadziesiąt lat. Dziś wiadomo, że jest to substancja rakotwórcza (nowotwór piersi, tarczycy, układu pokarmowego czy czerniaka). Do momentu kiedy nie pozbyłem się z domu czarnej, cuchnącej mazi. Mój dzień zaczynał się  nieustannym kichaniem, łzawieniem oczu, katarem i chrypką a także częstymi bólami głowy. Jestem po remoncie. Zerwałem podłogę i zacząłem normalnie „żyć” bez wszystkich tych dolegliwości. Jeśli mieszkasz w takim bloku i odczuwasz takie dolegliwości – zapytaj się w spółdzielni lub zobacz, co siedzi w podłodze. 

Bliżej Gwiazd. "Agent nieruchomości - codzienne wyzwanie". Wywiad z Maciejem Mindakiem.

Dziś w moim cyklu „Bliżej Gwiazd”, goszczę Macieja Mindaka, agenta nieruchomości. Szerszej publiczność znany z programu „House Hunter – poszukiwacze domów”, emitowanego przez HGTV. Mindak udzielił mi wywiadu pt. „Agent nieruchomości – codzienne wyzwanie”. Jestem_Normanym_Człowiekiem: Jak wspominasz swoje początki, związane z nieruchomościami? Maciej Mindak: Wcześniej pracowałem w Public Relation, jednak to nie było to. Przyszedł więc taki moment, że szukałem innego zajęcia. Nie jakoś intensywnie, czekałem na natchnienie. Okazało się, że znajomy znajomego ma biuro nieruchomości i szuka kogoś do pracy w charakterze agenta. Stwierdziłem, że czemu nie, spróbujemy. Trafiłem do niedużej agencji nieruchomości, tam zacząłem się wszystkiego uczyć. Taki był mój początek. Gdybyś miał dziś podjąć decyzję, odnośnie do swojego zawodu, wykonywanego obecnie. Podjąłbyś taki sam wybór, czy wybrałbyś zupełnie inną drogę? Oczywiście, że tak - lubię to, co robię. Zupełny przypadek sprawił, iż dzięki niej m

"Piszący ptak" dla osób, które mają problemy w skutek chorób nerwowo-mięśniowych i zaburzeń neurologicznych

Długopisy, ołówki, kredki i inne przybory do pisania często trudno uchwycić i się nimi posługiwać, zwłaszcza gdy doszło np. do amputacji kciuka, części palców, zapalenia stawów w przebiegu reumatyzmu, czy osłabienia palców na skutek chorób nerwowo-mięśniowych i innych zaburzeń neurologicznych. „Ptak” pozwala na „uchwycenie” przyrządu do pisania i „kierowanie” nim w taki sposób, by móc coś napisać nie trzymając długopisu w dłoni. Jednak nie od razu zdobędziemy wprawę w pisaniu taką techniką – konieczne jest praktykowanie.