Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2013

Team "puchacze"

Rajd pieszy to dobra rzecz, przekonałem się o tym na początku nauki mojej w gimnazjum. Kiedy jedna z koleżanek namówiła mnie do udział w tego typu wędrówce. Przyznam, iż nie do końca byłem pewien co do tego czy iść, ale poszedłem… Rajd ten odbywał się w lesie. Zanim jednak wystartowaliśmy, trzeba było wybrać nazwę dla Naszej grupy, wtedy ktoś rzucił „puchacze” :) (szczerze mówiąc nie wiem skąd taka nazwa). Ruszyliśmy wyznaczoną na mapie trasą. Droga nie była łatwa opiewała w góry, pagórki i doliny. Czasem trzeba było przedostać się przez całkiem spore chaszcze. Mieliśmy do zrobienia kilka zadań, które nie należały do najłatwiejszych. Aby je wykonać musieliśmy działać wspólnie. Co pozwoliło nam się bardziej poznać, zintegrować. Zajęliśmy wówczas II miejsce, ale to nie było najważniejsze. Liczyła się dobra zabawa. Uważam, że tego typu „imprezy” powinny być częściej organizowane, tak aby każdy mógł wziąć w nich udział.

Buziak :*

Parę dni wakacji postanowiłem spędzić u rodziny w Niemczech. Wtedy też to po raz pierwszy leciałem samolotem. Pamiętam iż zastanawiałem się wówczas jak to będzie? (patrząc z punktu widzenia osoby na wózku). Moje obawy okazały się nie potrzebne… Na pokład samolotu pomogła mi wsiąść obsługa lotniska, wnosząc mnie na specjalnym fotelu. Następnie pozostali pasażerowie. Lot sam w sobie przebiegł sprawnie, no może poza tym że uszy z lekka zatyka, ale to normalne. Jedno z wydarzeń, które utkwiło mi w pamięci to spacer po prześlicznym parku. Wybraliśmy się całą rodzinką. Spacerując tamtejszymi alejkami, patrzę idzie dziewczyna. Mijając mnie zrobiła jakieś gwałtowny ruch, wskutek czego ja przestraszyłem się… po czym podbiegła do mnie dając mi buziaka. Nie ukrywam iż byłem tym wielce zaskoczony, lecz z drugiej zaś strony był to fajny, miły gest przeprosin  :) 

Problem z "polonezem"

Bal szóstoklasisty, to zwieńczenie mojej nauki w podstawówce lecz i w tedy pojawił się problem. Nauczycielka, przygotowująca układ poloneza miała problem jak mnie nauczyć tańca, a właściwie ona sobie nie wyobrażała, abym ja mógłbym w nim uczestniczyć… Zatańczyłem przy pomocy innych osób, ale zatańczyłem i tym samym udowodniłem tej nauczycielce, że osoby na wózku też mogę zatańczyć poloneza.

Pokonać trasę parter - piętro

Pierwsze trzy lata minęły w mgnieniu oka. Problemy zaczęły się później, kiedy to dyrekcja przeniosła moją klasę na piętro. Wskutek czego ja musiałem pokonać „trasę” parter – piętro i odwrotnie na barkach wnoszących mnie osób. Sytuacja ta trwała przez kilka miesięcy, aż do interwencji Urzędu Miasta. Dzięki której po wielu trudnościach klasa powróciła na parter.

"Nie przyjmę Cię do Komunii, bo jesteś na wózku"

Był maj. Czas przygotowań do jednego z najważniejszych wydarzeń mojego życia, czyli Pierwszej Komunii Świętej. Chciałem być przyjęty razem z klasą, ale niestety nic z tego nie wyszło. Proboszcz tamtejszej parafii nie wyraził na to zgody mówiąc: „Nie przyjmę Cię do Komunii, bo jesteś na wózku”… ciężko mi oraz moim rodzicom było zrozumieć argumentację księdza proboszcza. …Przystąpiłem do Pierwszej Komunii Świętej, ale w innej parafii.

Gra małego aktora

Nadeszły Święta Bożego Narodzenia z tej okazji chcieliśmy przygotować coś wspólnie, razem. Wpadliśmy na pomysł zorganizowania klasowych jasełek. Wszystkie role zostały rozdane (mnie przypadła rola pastuszka), barwne stroje, scenografia są… Wiadomo lekka trema była, ale wszystko poszło zgodnie z planem. Do tego stopnia, iż po występie otrzymaliśmy kilka propozycji zagarnia ich ponownie w Naszym mieście. Graliśmy m.in. dla kuracjuszy Domu Seniora, czy też dla chorych dzieci. Cudowne jest uczucie kiedy swoją grą „małego aktora” możesz wywołać uśmiech na twarzy tych Wszystkich  ludzi. Ludzi, którzy są daleko od domu.

Od kuchni...

Moja pierwsza wycieczka szkolna… w dodatku jeszcze dwudniowa odbyła się do Juraty, atmosfera była świetna. Mieszkaliśmy w Domu Gościnnym na parafii. Poznałem tam przesympatycznego księdza, z którym zaprzyjaźniliśmy się już od pierwszego dnia. Ja, jako jedyny poznałem plebanię „od kuchni”, czyli miejsca na co dzień niedostępne dla Wszystkich. Wycieczka ta jeszcze bardziej nas z integrowała.

Pożyczyć Ci kredki? :)

Zmiana klasy to był strzał w dziesiątkę. Widać to już po pierwszych zajęciach, była to wtedy plastyka. Usiadłem do ławki, tego dnia akurat zapomniałem swoich kredek. Jeden z chłopaków siedzących przede mną zapytał: Pożyczyć  Ci kredki? I od tego się wszystko zaczęło…  :) Zastanawiacie się pewnie co w tym zdarzeniu jest nie zwykłego? Otóż w poprzedniej klasie ten rodzaj uprzejmości nigdy nie miał miejsca… Była to klasa z prawdziwego zdarzenia, gdzie wszyscy traktowani byli równo. Wszystko to za sprawą wspaniałej wychowawczyni, która dążyła do integracji klasy ze mną i na odwrót. Znakomicie się to udało :)  Byłem częścią tej małej klasowej społeczności.

"Ty nic nie musisz"

Kiedy skończyłem siedem lat, czas było iść do szkoły. Fajna sprawa nowi koledzy, nauczyciele, wszystko nowe tak wtedy myślałem. Aż do pierwszych zajęć, kiedy to dzieci miały stanąć w kółku i poddać sobie ręce. Wiadomo, jak wszyscy to wszyscy ja też chciałem… ale nikt nie podał mi ręki, nauczycielka również. Dlaczego tak jest? Wtedy nie do końca to rozumiałem – cieszyłem się wówczas, że jest wśród rówieśników ale…  Posadziła mnie na końcu w ostatniej ławce, nie biorąc mnie w ogóle do odpowiedzi mówiąc zawsze „Ty nic nie musisz” (tak jak bym w ogóle nie istniał). Podobnie było z „kolegą” z klasy, który też nic nie musiał, tylko że On był ulubieńcem nauczycielki. Wytrzymałem to wszystko 10 miesięcy, potem rodzice przenieśli mnie do innej klasy, za co jestem im wdzięczny.

Wiara pomogła mi zrozumieć

Kiedy się urodziłem okazało się wówczas, że jestem chory na mózgowe porażenie dziecięce. Miałem lewostronny wylew, którego skutki widoczne są do dnia dzisiejszego. Lekarze dawali mi znikome szanse na przeżycie… Mówili wtedy: „Jak przeżyje, to nie będzie mówił, słyszał… będzie roślinką”. Wiara moich rodziców oraz mojej rodziny była tak wielka, iż z pomocą Pana Boga – żyje ! I dałem radę przezwyciężyć te wszystkie trudności, o których mówili lekarze. Będąc małym chłopcem, zapytałem kogoś z moich bliskich „Czemu tak jest, że ja nie mogę chodzić?” Wtedy byłem w takim wieku, że ciężko mi było to zrozumieć. Lata mijały, ja dorastałem i sam zacząłem poznawać tajniki swojej choroby na czym ona polega, jakie są jej przyczyny oraz skutki. Z tą chorobą miałem również „niemiłe wspomnienia”, kiedy szedłem ulicą, ludzie bali się do mnie podejść, tłumacząc się tym, że się ode mnie zarażą. „Przełom” nastąpił w 2001 r., kiedy to 26 maja przystąpiłem do Pierwszej Komunii Świętej, wtedy to moja wiar