Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2013

Komisja lekarska

Czasem bywa tak, że niektóre z dokumentów tracą ważność i trzeba wyrobić nowe. Tak też było w moim przypadku. Więc czym prędzej zebrałem potrzebne dokumenty i poszedłem na komisje lekarską. Musiałem wyrobić nowe orzeczenie o niepełnosprawności, które jak do tej pory miałem tylko na cztery lata. Już na same dzień dobry wchodząc do pierwszego gabinetu usłyszałem od kobiety „Pokaż co tam masz” (nie przypominam sobie bynajmniej, abyśmy przechodzili na Ty ! ). Podałem Jej dokumenty, tymczasem ona przeglądając je stwierdziła „Do neurologa chodziło się tylko po zaświadczenia”. Owszem, ponieważ ja nie przyjmuję żadnych leków, więc nie było takiej potrzeby. Coś tam napisała jeszcze na kartce, poczym podziękowała mi (trwanie badania komisyjnego 4,5 min.). Wychodząc zapytałem się: Czy to orzeczenie będę miał już na stałe?. Po czym padła odpowiedź „Może na trzy lata”. Odpowiedź lekarki kompletnie zwaliła mnie z nóg. Po chwili lekarka dodała… „ Bo jak dawaliśmy na stałe, to im się POLEPSZYŁO” :O

Podróż z pocztówką w ręce

Każdy chyba lubi podróżować, bynajmniej nie znam osoby, która ma inne zdanie. Ja zdecydowanie zaliczam się do tej grupy. Lubię podróże te dalekie i te całkiem bliskie. Odkrywanie czasem nie znanych miejsc, poznawanie masy nowych ludzi, kultury czy też zwyczajów to jest dopiero coś ;-) .  Niestety, ja z powodu braku możliwości, nie zawsze mogę sobie na to pozwolić :cry: . Nie znaczy to jednak, że pozostaję z tego powodu bierny i nic nie robię. Wręcz przeciwnie w tym czasie przeszukuję Internet i planuję co by tu zwiedzić w przyszłym roku  ;-). W tym miejscu warto wspomnieć o moich ziomakach, którzy od paru już lat podróżują po całej Europie autostopem. Chłopaki wysyłają mi pocztówki z każdego miejsca, w którym aktualnie się znajdują. Dzięki temu zawsze jest na bieżąco i wiem co się u nich dzieje. WIELKIE DZIĘKI CHŁOPAKI ! ;-) . Po przez pocztówkę czuje się tak, jakbym podróżował razem z nimi. Pocztówka, to nie tylko kawałek sztywnego kartonika ze zdjęciami z danego miasta, ale to prze

Niepotrzebny sprzeciw

Czasem jest tak, że człowiek coś źle zrozumie albo nie chce zrozumieć. Dokładnie tak samo było ze mną, kiedy to po dosyć długiej przerwie pojawiła się propozycja wznowienia rehabilitacji. Nikt nie pytał mnie o zdanie!”  Na początku mój sprzeciw był duży. Pamiętam mówiłem „Nie, ja nie będę! . Kiedy przyszedł czas pierwszego spotkania z rehabilitantką, nie wiedziałem o czym rozmawiać, jak się zachować. Moje nastawienie co do kwestii ćwiczeń z czasem uległo zmianie. Zauważyłem, że lepiej się po nich czuję i mam więcej energii niżeli przed. Teraz po roku czasu mogę śmiało powiedzieć, że moje życie uległo zmianie ;-)  Dzięki tej ogromnej pracy jaką wkładam w te ćwiczenia stałem się bardziej sprawniejszy ruchowo i samodzielniejszy. Mam więcej energii, nabyłem nowe umiejętności jak np. chodzenie przy chodziku w asyście, a i co równie istotne moje ciało nabrało trochę muskulatury ;-) . Z dnia na dzień osiągam jakieś maleńki sukces, ale JAKŻE WAŻNY SUKCES! Właśnie wtedy nabieram jeszcze więce

Niespodzianka

Urodziny to niezwykły dzień. Rozbrzmiewają telefony, napływa fala życzeń z każdej strony.  To także dzień w którym człowiek staję się znów starszy. Lecz ten fakt może pominę :) . Niespodzianki…, kto ich nie lubi? Prawda? :)  Pierwszą z nich w tym dniu był przylot mojej kuzynki z Niemiec. Okazało się, że to nie wszystko razem z nią „przyleciał” bilet do teatru na musical Shrek. Bajkę i Ogra z mokradeł chyba każdy widział i zna. Shrek na deskach teatru to jest to!  ;) Już na same dzień dobry napotkaliśmy na mały problem. Aby dotrzeć na widownie musieliśmy wejść zza kulis. Dobrze bo przynajmniej nadarzyła się okazja aby podpatrzeć aktorów jak przygotowują się do spektaklu :D . Zgasły światła, na sali zapadła cisza niczym makiem zasiał. Spektakl naprawdę wart jest uwagi. Gra aktorska, kostiumy, nagłośnienie czy scenografia, wśród której jest największa w dziejach teatru ruchoma postać smoka. Gdyby było można z pewnością poszedłbym na ten spektakl raz jeszcze. Ten wspólny wypad z kuzynką,

Gazeta, która dała mi szansę :)

Pewnego wieczoru przeglądając bez celu Internet trafiłem na stronę pisma katolickiego. Analizując ją wnikliwie znalazłem informację, że można wysłać do nich tekst swojego autorstwa. Na początku zastanawiałem się jak i co napisać, trochę to potrwało za nim  podszedłem do tematu. Postanowiłem spróbować i wysłać. Nie robiłem sobie żadnych nadziei względem jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony redakcji, ponieważ takich tekstów jak mój przychodzi do nich tysiące. Po kilku dniach otrzymałem E-mail zwrotnego w sprawie mojego tekstu. Okazało się, iż bardzo on im się spodobał i że opublikują go w najbliższym numerze ;) . Nie ukrywam że było to dla mnie ogromne zaskoczenie. Czekałem na tą gazetę z niecierpliwością, zastanawiając jak będzie wyglądał ten artykuł. W końcu dotarła prenumerata. JEST ! ;) .Jest to niesamowite uczucie kiedy widzi się swoje imię i nazwisko pod tekstem własnego autorstwa. Jak się potem okazało, jest to początek mojej przygody z tą gazetą. Po jakimś czasie napisałem ponowni

Winda dla niepełnosprawnych, której liny zamarzają

Każdy ma nieraz coś do załatwienia w Urzędzie Miasta, tak też było i u mnie. Po wielu trudach udało mi się dotrzeć do centrum miasta (był styczeń, a więc zima w pełni). Aby dostać się do celu, musiałem skorzystać z windy dla niepełnosprawnych. Owszem nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że jak zwykle zepsuta (w tym miejscu warto wspomnieć, iż owa winda została oddana do użytku zaledwie rok wcześniej) Zmuszony byłem cofnąć się spory kawałek i iść na około . Kiedy już dotarłem na miejsce, podszedłem do punktu informacji chcą zgłosić iż winda nie działa. Kobieta przyjęła zgłoszenie, po czym stwierdziła że „Liny tej windy zamarzają na zimę, po drugie winda ta należy tylko po części do Urzędu Miasta. Natomiast druga jej część do PKP. Jedyne co mogę zrobić w tej sprawie to wezwać straż miejską”. Odpowiedź ta zupełnie powaliła mnie na kolana. W tym momencie nasuwa się pytanie. W czym tu miałaby pomóc straż miejska? Nie wiadomo :)  Owszem przyjechałaby i powiadomiłaby serwis konser

Spotkanie w realu.... wielka przyjaźń !

Parę lat temu przez przypadek na jednym z portali społecznościowych poznałem fajnego ziomka. Sporo godzin przegadaliśmy. Okazało się, że mieszka On w Niemczech, w pobliżu gdzie ja mam rodzinę. Z biegiem czasu wiedzieliśmy osobie coraz więcej. Wymieniliśmy się fotkami. Kiedyś wpadliśmy oboje na pomysł, że fajnie byłoby się spotkać… Podczas mojego pobytu w Niemczech nadarzyła się właśnie taka okazja. Mimo iż znam go już ładnych parę lat, to wtedy obawiałem się tego spotkania. Udało się  :) Od razu zaczęliśmy rozmawiać, no bo w końcu było o czym. W dobrym towarzystwie czas leci nie ubłagalnie szybko Na koniec wspólna fota :D . Od tamtej pory nie ma tematu na który nie moglibyśmy pogadać, mimo odległości. Jeden na drugiego zawsze może liczyć. Jesteśmy wielkimi przyjaciółmi. PRZYJACIEL TO OSOBA, KTÓRA PODCZAS UPADKU PODA CI RĘKĘ, ABY POMÓC CI WSTAĆ… PRZYJACIEL TO OSOBA, KTÓRA ZAWSZE SŁUŻY RAMIENIEM ORAZ DOBRYM SŁOWEM…

Ojciec Chrzestny

Pewnego razu kuzynka zapytała mnie czy po narodzinach Jej synka zostanę Jego ojcem chrzestnym. Dosyć długo się nad tym zastanawiałem, bo nie wiedziałem czy podołam temu wyzwaniu. Zgodziłem się :) . Pojechałem do Niemiec. Nadszedł dzień chrzcin poszliśmy do kościoła, ja trzymałem świecę a Matka Chrzestna dziecko. Po chrzcinach, kiedy emocje już całkowicie opadały odbyło się przyjęcie w rodzinnym gronie. Zastanawiacie się pewnie czemu o tym piszę. Otóż nie często zdarza się aby osoba niepełnosprawna została Rodzicem Chrzestnym. Fakt, iż jestem Ojcem Chrzestnym tego małego szkraba jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem i zrobię wszystko aby jak najlepiej spełnić się w tej roli.

Złoty Jubileusz

Latem 2011 roku moi dziadkowie obchodzili Złoty Jubileusz – Złote Gody. Z tej okazji postanowiliśmy zorganizować im niespodziankę w postaci „drugiego” wesela :) . Zamówiliśmy mszę, załatwiliśmy salę i zaprosiliśmy gości. Kiedy dziadkowie weszli, rozbrzmiał Marsz Mendelsona. Ja w imieniu dzieci, wnuków, prawnuka oraz wszystkich gości odczytałem podziękowanie skierowane do „Pary Młodej”. Nie obyło się bez wzruszeń, mi samemu było ciężko je powstrzymać, ale dałem radę :D . Były życzenia, kwiaty, uściski itd. Zasiedliśmy wszyscy do uroczystego obiadu. Potem odśpiewaliśmy 100 LAT były toasty i wniesiono przepyszny Jubileuszowy Tort. Oczywiście nie obyło się bez tańców  w rytmie dobrej muzyki… do późnych godzin nocnych. Zapewne wszystkim gościom ta uroczystość na długo pozostanie w pamięci a przede wszystkim „Parze Młodej”  :D …A DZIADKOM ŻYCZĘ DŁUGIEGO ŻYCIA W SZCZĘŚCIU, ZDROWI I MIŁOŚCI… NIECH DOBRY BÓG BŁOGOSŁAWI WAS NA KOLEJNE 50. LAT WSPÓLNEGO ŻYCIA.

Kamera poszła! Akcja!

Tym razem rok szkolny przeleciał niezwykle szybko. Kwiecień zapasem, trzeba było pomyśleć nad prezentem dla wychowawczyni. Chcieliśmy zrobić coś zupełnie innego, tylko nikt z nas nie miał kompletnie pomysłu. Po burzy mózgów zrodziła się idea nakręcenia filmu. Scenariusz opowiadał o pewnej sytuacji mającej miejsce w szkole. Widzianej Naszymi oczyma, wszystko to było pisane wierszem. Pomiędzy zostały wplecione piosenki. Role zostały rozdane, mi przypadł głos w chórze. Część scen do filmu powstawała w szkole, inna zaś w plenerze, również i… u mnie  w domu :D . Kamera poszła! Akcja!… Poczucie humoru brało górę i trzeba było zaczynać od nowa :D . Pod koniec drugiego dnia chór stracił głos. Film udał się znakomicie. Wychowawczyni zachwycona Naszym dziełem. A i my szczęśliwi że mogliśmy zrobić coś wspólnie. Przedsięwzięcia tego typu jeszcze bardziej integrują ludzi. ŚPIEWAĆ  KAŻDY MOŻE TROCHĘ LEPIEJ LUB TROCHĘ GORZEJ, ALE NIE O TO CHODZI… CHODZI O DOBRĄ ZABAWĘ !!!

Prawda...

Historia to przedmiot, którego lubiłem się uczyć lecz szybko zmieniłem zdanie w liceum. Kiedy trafiłem do klasy, gdzie jednym z trzech rozszerzonych przedmiotów była historia. Nauczycielka, która nas uczyła była trudną osobą, bardzo trudną. Ciężko było się z nią porozumieć w jakiejkolwiek kwestii. Kiedy przychodziła z nią lekcja klasa była w ogromnym stresie. Nigdy nie lubiłem tekstów źródłowych, ponieważ sprawiały mi one kłopot, a że siedziałem w pierwszej ławce zawsze brała mnie z nich do odpowiedzi. Osoba ta miała coś w sobie dziwnego, trudno powiedzieć co. Sprawdziany były z całych działów książki. Owszem nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to że podręczniki były duże, obszerne lecz przydatnych informacji było nie wiele. Najtrudniejsza jednak była klasa trzecia. Zdarzyło się, iż musiałem poprawić semestr. Pisałem sprawdziany, ale zawsze według niej to było mało albo nie na temat. Raz powiedziała mi, że nie może mnie inaczej traktować. Nie potrzebuję tego, jestem taki sam jak

Pierwszy raz w historii szkoły

Trzy lata nauki w liceum minęły jak z bicza strzelił. Aż nadszedł długo oczekiwany przez wszystkich czas, czas przygotowań do studniówki. Nie byłem do końca przekonany, czy na nią iść bo pojawił się ten sam problem co w gimnazjum – brak partnerki do poloneza :( . Kiedy druga „połówka” się znalazła, zrodził się następny problem. Aby móc zatańczyć cały układ poloneza potrzebowałem jeszcze jednej osoby do poprowadzenia wózka. Pomógł mi kumpel (za co mu dziękuję). Nadszedł wielki wieczór. Kiedy wszyscy zebraliśmy się w hotelu, pełni wrażeń w garniturach i długich pięknych sukniach. Wtem padło hasło „Poloneza czas zacząć!” Tańczyłem w drugiej turze. Kiedy stanąłem na środku sali i zobaczyłem kamery, fotografów oraz gości skupionych na naszej grupie, pojawił się lekki stres. Muzyka zaczęła grać. Ruszyłem :) . Polonez wyszedł znakomicie, po nim emocje opadły całkowicie. Zabawa była naprawdę ŚWIETNA ! Prawie w ogóle nie schodziłem z parkietu :D . Co ważne tańczyli z nami nauczyciele. Pod ko

Matematykę trzeba rozumieć, lubić !

Przedmioty ścisłe trzeba rozumieć, lubić – to prawda`. U mnie było wręcz odwrotnie humanistyczne TAK ścisłe NIE. A już w szczególności matematyka, która od szkoły podstawowej była dla mnie ogromnym problemem. Aż do tego stopnia, że na koniec drugiej klasy liceum miałem niedostateczny. Wskutek czego musiałem pisać egzamin komisyjny w sierpniu. Przez całe wakacje trzy razy w tygodniu po dwie godziny spędzałem na korkach z matmy. Było ciężko, nie wszystkie zagadnienia, pojęcia czy wzory wchodziły mi do głowy. Czas leciał, ciężka praca trwała dalej, a do egzaminu coraz bliżej. Modliłem się do Pana Boga aby dał mi możliwość zaliczenia tego. Nadszedł dzień poprawki. Wszedłem do sali, zobaczyłem arkusz z zadaniami, w jednej sekundzie oblał mnie pot. Postawiłem jeszcze tylko na ławce słonia na szczęście oczywiście z trąbą do góry :) . Ruszyłem. Część pisemną skończyłem po 1,5 godzinie. Potem ustny. Widok komisji wzbudził we mnie jeszcze większy stres, ale tu poszło sprawnie i szybko. Emocje

Jeśli darzysz kogoś szacunkiem, wymagaj tego samego od innych

Najlepsze są spontaniczne decyzje, wiem to sam po sobie :D  . Idąc do liceum zdecydowany byłem iść na profil informatyczny. Gdzie językiem dodatkowym był niemiecki. Decyzja ta uległa zmienię w dzień rozpoczęcia roku szkolnego. Postanowiłem iść na do klasy dziennikarskiej, tutaj natomiast był hiszpański… Była to klasa jedna z dwóch (wtedy) integracyjnych. W klasie była znaczna przewaga dziewczyn, chłopaków nie było zbyt wielu. Wychowawczyni okazała się bardzo miło, ciepłą osobą. Z resztą nauczycieli było różnie… Pamiętam pierwszą lekcję polskiego. Polonistka już na same dzień dobry nie zrobiła na nikim pozytywnego wrażenia, również na mnie. Kazała wszystkim pisać jakiś tekst złożony z czterech stron A4. Ze względu na swoją chorobę pisałem wolniej, kiedy Jej to oznajmiłem powiedziała „Przepisz to i to, a z resztą pisz co chcesz!”. Wtedy to jeszcze była cisza przed burzą i to dosłownie. Obojętnie jakie wypracowanie bym napisał zawsze miałem niedostateczny. Kiedy coś do niej mówiłem, ob

"Na pomoc kucharza się nie nadaje, bo może wpaść do gara. Natomiast na blacharza samochodowego, jak najbardziej"

Przyszedł czas, gdzie trzeba było zastanowić się nad szkołą średnią przypadku osób takich jak ja, nie jest to takie oczywiste. Pewnie zaraz powiecie „Przecież jest informator szkolny”. Owszem jest, ale ponad  50% szkół  tam reklamujących się jest nieprzystosowana do osób niepełnosprawnych. Szukałem dalej. W tym celu udałem się do poradni psychologiczno-pedagogicznej, aby uzyskać informacje co z tym dalej robić… Siedząca tam Pani po wysłuchaniu problemu stwierdziła „Na pomoc kucharza się nie nadaje, bo w padnie do gara, natomiast na blacharza samochodowego jak najbardziej”. Ten fakt „powalił” nas na kolana całkowicie. W końcu po wielkim trudzie udało się znaleźć jedno jedyne (na tamte lata) dostosowane liceum (platforma na schody, podjazd czy toalety). Udało się :D . Choć na same dzień dobry pojawił się następny problem, brak klas integracyjnych. Ze względu na to, że ów szkoła wtedy od niedawna zaczęła funkcjonować jako integracyjna. Moja mama nie zostawiła tego faktu obojętnie, wraz

Na podbój Kaszub

Po zakończeniu gimnazjum dwa pierwsze tygodnie spędziłem z rodziną na wczasach. Wybraliśmy to miejsce sugerując się tym, że byliśmy tam kilka lat wcześniej i było naprawdę super :)   . Szczerze mówiąc myśleliśmy, że będzie tak samo… aż tu wielkie rozczarowanie… Jeśli nie zrobiło się samemu np. ogniska, czy potańcówki  :D   to nic nie było ze strony ośrodka, tak jak to było kiedyś. Więc my, aby nie siedzieć w domku i nie marnować czasu, wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy w  na podbój Kaszub :) .  Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Tamtejsze tereny nie dość, że są piękne, ale także bogate w historię, legendy i zabytki. Gwara kaszubska jest trudna i zarazem śmieszna, ale do ogarnięcia. Może i wczasy nie były zbytnio udane, ale Kaszuby polecam Wszystkim.

Akceptacja...

Mózgowe porażenie dziecięce to choroba którą nie można się „zarazić”. Czemu tak twierdzę? Bo nie raz spotkałem się z opinią na swój temat „Nie podchodź, bo się zarazisz!” Jeśli cofnąć się parę lat wstecz temat niepełnosprawności, był uważany jako tabu. Owszem dziś mówi się w mediach coraz więcej o integracji ludzi z osobami niepełnosprawnymi, ale to wciąż niestety za mało. Sam wiem po sobie kiedy idę ulicą, czy korzystam z komunikacji publicznej. Czuje na swoich plecach wzrok ludzi, którzy się patrzą nie ukrywam że jest to bardzo uciążliwe, Nie obejdzie się bez przykrych, dotykających komentarzy np. kobiety siedzące w autobusie zaczęły mówić między sobą „Patrz, taki młody, a kaleka. Czemu jest taka reakcja ludzi? Nie wiem. Jestem normalnym człowiekiem, takim samym jak Ty !  JEDYNE CO NAS RÓŻNI TO  WÓZEK, A TO ŻADNA RÓŻNICA !    :)

W poszukiwaniu partnerki :)

Bal Gimnazjalny zbliżał się wielkimi krokami. Większość osób z klasy miała już „drugą połowę” do poloneza. Ja, jako jedyny nie miałem nikogo, na szczęście znalazła się dziewczyna, która była w podobnej sytuacji jak moja i zgodziła się zatańczyć. Lecz nie na długo, ponieważ po pierwszej próbie zrezygnowała. Wskutek czego ja znów zostałem bez partnerki. Do balu został jeden dzień. Zacząłem intensywne poszukiwania, nie miałem kompletnie pomysłu do kogo napisać. Wówczas przypomniałem sobie o starej, dobrej koleżance, która zgodziła się bez wahania towarzyszyć mi na balu. Polonez się udał :) , a i zabawa była świetna której skutki odczuwaliśmy przez ładnych parę dni :D .

Warszawa, da się lubić

Pod koniec III klasy gimnazjum wraz z kilkoma innymi klasami pojechaliśmy na trzydniową wycieczkę do Warszawy. Dla mnie to była super sprawa, bo nigdy wcześniej nie byłem w stolicy. Podróż autokarem była bardzo długa i z lekka męcząca. Nie obyło się bez przygód. Kilka kilometrów przed Warszawą zatrzymała nas policja, aby sprawdzić stan techniczny pojazdu, i tu nam trochę zeszło…  :) . Po dotarciu na miejsce jako pierwszy punkt w programie mieliśmy zwiedzenie Muzeum Techniki w Pałacu Kultury i Nauki. Lecz pojawiły się schody, nie w przenośni, ale dosłownie. Owszem była winda, ale nieczynna. Gdyby nie pomoc kolegów (wielkie dzięki chłopaki) nie miałbym szansy zobaczenia tego co inni. Za sprawą tej wycieczki mieliśmy okazje pójść  do jedynego wtedy jeszcze w Polsce kina 3D. Zwiedziliśmy także gmach Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej niestety nie spotkaliśmy nikogo szczególnego :) . W jednym z centrum handlowych przytrafił mi się zabawny incydent zatrzasnąłem się w windzie, której nikt

Papier i pióro

Pewnego razu mieliśmy napisać z języka polskiego swoją autocharakterystykę. Przyznam się szczerze, że nie wiedziałem jak się do tego zabrać. Kilkakrotnie próbowałem coś „tworzyć” ale wszystko to kończyło się z marnym skutkiem i lądowało w koszu…. Aż po kilku godzinach intensywnej „burzy mózgu” napisałem. Chociaż do końca nie byłem pewien czy to jest to, ale zaniosłem. Okazało się wówczas, iż moja praca była jedną z lepszych. Dostałem za nią szóstkę. Ocena ta była dla mnie wielkim zaskoczeniem i radością z faktu, że moja praca została doceniona. (…)Jestem wysoki, mam brązowe oczy i ciemne włosy. Obecnie chodzę do II klasy gimnazjum. Z natury jestem chłopakiem spokojnym, pełnym humoru i życzliwym. Od urodzenia jestem chory na mózgowe porażenie dziecięce i jeżdżę na wózku inwalidzkim. W swoim krótkim życiu przeszedłem 9 operacji z różnych powodów. Mimo tych wszystkich trudności, związanych z tą chorobą mam optymistyczne podejście do świata. Może tak właśnie miało być. Wierzę w to, że

Team "puchacze"

Rajd pieszy to dobra rzecz, przekonałem się o tym na początku nauki mojej w gimnazjum. Kiedy jedna z koleżanek namówiła mnie do udział w tego typu wędrówce. Przyznam, iż nie do końca byłem pewien co do tego czy iść, ale poszedłem… Rajd ten odbywał się w lesie. Zanim jednak wystartowaliśmy, trzeba było wybrać nazwę dla Naszej grupy, wtedy ktoś rzucił „puchacze” :) (szczerze mówiąc nie wiem skąd taka nazwa). Ruszyliśmy wyznaczoną na mapie trasą. Droga nie była łatwa opiewała w góry, pagórki i doliny. Czasem trzeba było przedostać się przez całkiem spore chaszcze. Mieliśmy do zrobienia kilka zadań, które nie należały do najłatwiejszych. Aby je wykonać musieliśmy działać wspólnie. Co pozwoliło nam się bardziej poznać, zintegrować. Zajęliśmy wówczas II miejsce, ale to nie było najważniejsze. Liczyła się dobra zabawa. Uważam, że tego typu „imprezy” powinny być częściej organizowane, tak aby każdy mógł wziąć w nich udział.

Buziak :*

Parę dni wakacji postanowiłem spędzić u rodziny w Niemczech. Wtedy też to po raz pierwszy leciałem samolotem. Pamiętam iż zastanawiałem się wówczas jak to będzie? (patrząc z punktu widzenia osoby na wózku). Moje obawy okazały się nie potrzebne… Na pokład samolotu pomogła mi wsiąść obsługa lotniska, wnosząc mnie na specjalnym fotelu. Następnie pozostali pasażerowie. Lot sam w sobie przebiegł sprawnie, no może poza tym że uszy z lekka zatyka, ale to normalne. Jedno z wydarzeń, które utkwiło mi w pamięci to spacer po prześlicznym parku. Wybraliśmy się całą rodzinką. Spacerując tamtejszymi alejkami, patrzę idzie dziewczyna. Mijając mnie zrobiła jakieś gwałtowny ruch, wskutek czego ja przestraszyłem się… po czym podbiegła do mnie dając mi buziaka. Nie ukrywam iż byłem tym wielce zaskoczony, lecz z drugiej zaś strony był to fajny, miły gest przeprosin  :) 

Problem z "polonezem"

Bal szóstoklasisty, to zwieńczenie mojej nauki w podstawówce lecz i w tedy pojawił się problem. Nauczycielka, przygotowująca układ poloneza miała problem jak mnie nauczyć tańca, a właściwie ona sobie nie wyobrażała, abym ja mógłbym w nim uczestniczyć… Zatańczyłem przy pomocy innych osób, ale zatańczyłem i tym samym udowodniłem tej nauczycielce, że osoby na wózku też mogę zatańczyć poloneza.

Pokonać trasę parter - piętro

Pierwsze trzy lata minęły w mgnieniu oka. Problemy zaczęły się później, kiedy to dyrekcja przeniosła moją klasę na piętro. Wskutek czego ja musiałem pokonać „trasę” parter – piętro i odwrotnie na barkach wnoszących mnie osób. Sytuacja ta trwała przez kilka miesięcy, aż do interwencji Urzędu Miasta. Dzięki której po wielu trudnościach klasa powróciła na parter.

"Nie przyjmę Cię do Komunii, bo jesteś na wózku"

Był maj. Czas przygotowań do jednego z najważniejszych wydarzeń mojego życia, czyli Pierwszej Komunii Świętej. Chciałem być przyjęty razem z klasą, ale niestety nic z tego nie wyszło. Proboszcz tamtejszej parafii nie wyraził na to zgody mówiąc: „Nie przyjmę Cię do Komunii, bo jesteś na wózku”… ciężko mi oraz moim rodzicom było zrozumieć argumentację księdza proboszcza. …Przystąpiłem do Pierwszej Komunii Świętej, ale w innej parafii.

Gra małego aktora

Nadeszły Święta Bożego Narodzenia z tej okazji chcieliśmy przygotować coś wspólnie, razem. Wpadliśmy na pomysł zorganizowania klasowych jasełek. Wszystkie role zostały rozdane (mnie przypadła rola pastuszka), barwne stroje, scenografia są… Wiadomo lekka trema była, ale wszystko poszło zgodnie z planem. Do tego stopnia, iż po występie otrzymaliśmy kilka propozycji zagarnia ich ponownie w Naszym mieście. Graliśmy m.in. dla kuracjuszy Domu Seniora, czy też dla chorych dzieci. Cudowne jest uczucie kiedy swoją grą „małego aktora” możesz wywołać uśmiech na twarzy tych Wszystkich  ludzi. Ludzi, którzy są daleko od domu.

Od kuchni...

Moja pierwsza wycieczka szkolna… w dodatku jeszcze dwudniowa odbyła się do Juraty, atmosfera była świetna. Mieszkaliśmy w Domu Gościnnym na parafii. Poznałem tam przesympatycznego księdza, z którym zaprzyjaźniliśmy się już od pierwszego dnia. Ja, jako jedyny poznałem plebanię „od kuchni”, czyli miejsca na co dzień niedostępne dla Wszystkich. Wycieczka ta jeszcze bardziej nas z integrowała.

Pożyczyć Ci kredki? :)

Zmiana klasy to był strzał w dziesiątkę. Widać to już po pierwszych zajęciach, była to wtedy plastyka. Usiadłem do ławki, tego dnia akurat zapomniałem swoich kredek. Jeden z chłopaków siedzących przede mną zapytał: Pożyczyć  Ci kredki? I od tego się wszystko zaczęło…  :) Zastanawiacie się pewnie co w tym zdarzeniu jest nie zwykłego? Otóż w poprzedniej klasie ten rodzaj uprzejmości nigdy nie miał miejsca… Była to klasa z prawdziwego zdarzenia, gdzie wszyscy traktowani byli równo. Wszystko to za sprawą wspaniałej wychowawczyni, która dążyła do integracji klasy ze mną i na odwrót. Znakomicie się to udało :)  Byłem częścią tej małej klasowej społeczności.

"Ty nic nie musisz"

Kiedy skończyłem siedem lat, czas było iść do szkoły. Fajna sprawa nowi koledzy, nauczyciele, wszystko nowe tak wtedy myślałem. Aż do pierwszych zajęć, kiedy to dzieci miały stanąć w kółku i poddać sobie ręce. Wiadomo, jak wszyscy to wszyscy ja też chciałem… ale nikt nie podał mi ręki, nauczycielka również. Dlaczego tak jest? Wtedy nie do końca to rozumiałem – cieszyłem się wówczas, że jest wśród rówieśników ale…  Posadziła mnie na końcu w ostatniej ławce, nie biorąc mnie w ogóle do odpowiedzi mówiąc zawsze „Ty nic nie musisz” (tak jak bym w ogóle nie istniał). Podobnie było z „kolegą” z klasy, który też nic nie musiał, tylko że On był ulubieńcem nauczycielki. Wytrzymałem to wszystko 10 miesięcy, potem rodzice przenieśli mnie do innej klasy, za co jestem im wdzięczny.

Wiara pomogła mi zrozumieć

Kiedy się urodziłem okazało się wówczas, że jestem chory na mózgowe porażenie dziecięce. Miałem lewostronny wylew, którego skutki widoczne są do dnia dzisiejszego. Lekarze dawali mi znikome szanse na przeżycie… Mówili wtedy: „Jak przeżyje, to nie będzie mówił, słyszał… będzie roślinką”. Wiara moich rodziców oraz mojej rodziny była tak wielka, iż z pomocą Pana Boga – żyje ! I dałem radę przezwyciężyć te wszystkie trudności, o których mówili lekarze. Będąc małym chłopcem, zapytałem kogoś z moich bliskich „Czemu tak jest, że ja nie mogę chodzić?” Wtedy byłem w takim wieku, że ciężko mi było to zrozumieć. Lata mijały, ja dorastałem i sam zacząłem poznawać tajniki swojej choroby na czym ona polega, jakie są jej przyczyny oraz skutki. Z tą chorobą miałem również „niemiłe wspomnienia”, kiedy szedłem ulicą, ludzie bali się do mnie podejść, tłumacząc się tym, że się ode mnie zarażą. „Przełom” nastąpił w 2001 r., kiedy to 26 maja przystąpiłem do Pierwszej Komunii Świętej, wtedy to moja wiar