Przejdź do głównej zawartości

"Bliżej Gwiazd" - "Kobieta, która porażkę przeradza w sukces”. Wywiad z Anną Rogowską.

Dziś w moim cyklu „Bliżej Gwiazd” goszczę Annę Rogowską -  polską lekkoatletkę, tyczkarkę, brązową medalistkę Igrzysk Olimpijskich, Mistrzyni Świata, halowa mistrzyni Europy oraz wicemistrzyni świata. Anna Rogowska udzieliła mi wywiadu pt. „Kobieta, która porażkę przeradza w sukces”.

Jakub  Jak wspominasz swoje sportowe początki?

Anna Rogowska: Oj, było to już tak dawno…  ;-) . Swoje pierwsze próby na skoczni pamiętam jednak doskonale.
Dosyć późno zaczęłam skakać, bo miałam prawie 18 lat. Gdy zmieniałam konkurencję z biegu na 100 metrów przez płotki na skok o tyczce, byłam świadomą zawodniczką. Wiedziałam jak wygląda sport wyczynowy. Pomimo, że byłam silna, szybka i dynamiczna to początki były raczej trudne i czasem nawet bolesne. Skok o tyczce to konkurencja, gdzie potrzeba sporo odwagi. Zdarzają się sytuacje na treningach, które ciężko przewidzieć.

Co spowodowało, że zmieniłaś dyscyplinę na skok o tyczce?

Możliwość zmiany konkurencji na skok o tyczce miałam już kilka lat wcześniej. Wielu trenerów mnie do tego zachęcało. Uważali, że mam odpowiednie predyspozycje i świetnie bym się w tym odnalazła. Jak się później okazało, mieli sporo racji.
W momencie kiedy na treningu zobaczyłam z bliska, jak wygląda trening skoku o tyczce, to wiedziałam, że to jest coś dla mnie. Byłam zachwycona. Zachęciło mnie to do tego, aby samej spróbować. Cieszę się, że pierwsze sukcesy przyszły bardzo szybko, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze wybrałam, i że to jest ta droga, którą chciałabym podążać.

Były takie momenty w Twojej karierze, gdy powiedziałaś sobie „Mam dość!”

Szczerze, to po każdej porażce :) . Na szczęście szybko wyciągałam wnioski  i ze zdwojoną silą zabierałam się do pracy. Niepowodzenia próbowałam przekuć w sukces. Nie ukrywam, że nie zawsze było to łatwe, bo wyjątkowo ciężko jest się pozbierać po nieudanych zawodach, do których przygotowywało się latami, ale fakt, że robiłam to, co kocham dawało mi siłę do dalszej pracy i walki o marzenia.
Każdy tego typu sport jest kontuzjogenny, jak to było w Twoim przypadku?

Dziś już będąc na sportowej emeryturze śmiało mogę powiedzieć, że czuje się świetnie. Nie mam żadnych dolegliwości, które byłyby wynikiem prawie dwudziestu lat w wyczynowym sporcie. Każdy powtarzany ruch czy ćwiczenie powoduje pewne obciążenia. Bardzo często  nie słuchamy naszego organizmu. Gdy zapala się „czerwona lampka” ćwiczymy dalej, pomimo bólu  przekraczamy tę komfortową dla naszego ciała granicę.
Uważamy, że zmęczenie, ból i wszystko co z nim związane jest tymczasowe. Osobiście starałam się rozważnie do tego podchodzić. Kiedy pojawiał się ból, który groził poważną kontuzją mówiłam stop. Miałam świadomość, że kariera nie trwa wiecznie a ciało ma mi służyć do końca życia.

Chciałabyś, aby Twoje dzieci poszły w Twoim kierunku? Czy dasz im tzw. „wolną rękę”?

Na pewno chciałabym, aby to był ich wybór. Z własnego doświadczenia wiem, że sport jest fajny, że uczy radzenia sobie w stresie. To świetna szkoła życia a nie tylko praca nad własnym ciałem. Sport to też poznawanie nowych miejsc czy nawiązywanie wyjątkowych przyjaźni.

Przez wykonywane zajęcie można powiedzieć, że byłaś „gościem we własnym domu”?

Tak, to było życie na walizkach. Prawie 300 dni poza domem. Jest to chyba jedyny minus w mojej sportowej karierze. Niestety w Trójmieście nie mamy hali lekkoatletycznej, gdzie można spokojnie rozwijać umiejętności w skakaniu. Okres jesienno-zimowy spędzałam w ośrodku sportowym w Spale, gdzie na moje szczęście trenowałam z mężem. Cieszę się, że miałam przy sobie bliską osobę.

Prawie w każdym sporcie są jakieś wyrzeczenia. Jak Ty sobie z tym radzisz?

Nigdy nie czułam, że muszę z czegoś rezygnować. Może dlatego, że sport od zawsze był dla mnie pasją. Słowa Konfucjusza świetnie to obrazują: „Znajdź prace, która kochasz, a już nigdy nie będziesz musiał pracować”.

Mamy XXI wiek. Co Ciebie denerwuje? I co zmieniłabyś w obecnym świecie?

Chciałabym, żeby lekkoatletyka była bardziej rozpowszechniana w Polsce. Aktualnie dużo biegam, biorę udział w biegach ulicznych i spotykam się ze sportowcami – amatorami, którzy bardzo często nie mają swobodnego dostępu do stadionów, obiektów sportowych. Na trójmiejskich bieżniach praktycznie wcale nie widuję osób niepełnosprawnych. Fajnie gdyby sport był otwarty na każdego człowieka. A dlaczego nie?
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE !

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Xylamit – substancja w podłodze, która zagraża zdrowiu, a nawet życiu

W latach 60., 70. i 80 do budowy bloków na terenie Trójmiasta używano rakotwórczych substancji. Przy powstawaniu niektórych użyto trującego xylamitu. Xylamit to impregnat, który w tych latach masowo stosowano do zabezpieczenia przed szkodnikami i grzybami drewna oraz płyt pilśniowych. Substancja ta ma charakterystyczny, duszący zapach, który może być wyczuwalny przez kilkadziesiąt lat. Dziś wiadomo, że jest to substancja rakotwórcza (nowotwór piersi, tarczycy, układu pokarmowego czy czerniaka). Do momentu kiedy nie pozbyłem się z domu czarnej, cuchnącej mazi. Mój dzień zaczynał się  nieustannym kichaniem, łzawieniem oczu, katarem i chrypką a także częstymi bólami głowy. Jestem po remoncie. Zerwałem podłogę i zacząłem normalnie „żyć” bez wszystkich tych dolegliwości. Jeśli mieszkasz w takim bloku i odczuwasz takie dolegliwości – zapytaj się w spółdzielni lub zobacz, co siedzi w podłodze. 

Bliżej Gwiazd. "Agent nieruchomości - codzienne wyzwanie". Wywiad z Maciejem Mindakiem.

Dziś w moim cyklu „Bliżej Gwiazd”, goszczę Macieja Mindaka, agenta nieruchomości. Szerszej publiczność znany z programu „House Hunter – poszukiwacze domów”, emitowanego przez HGTV. Mindak udzielił mi wywiadu pt. „Agent nieruchomości – codzienne wyzwanie”. Jestem_Normanym_Człowiekiem: Jak wspominasz swoje początki, związane z nieruchomościami? Maciej Mindak: Wcześniej pracowałem w Public Relation, jednak to nie było to. Przyszedł więc taki moment, że szukałem innego zajęcia. Nie jakoś intensywnie, czekałem na natchnienie. Okazało się, że znajomy znajomego ma biuro nieruchomości i szuka kogoś do pracy w charakterze agenta. Stwierdziłem, że czemu nie, spróbujemy. Trafiłem do niedużej agencji nieruchomości, tam zacząłem się wszystkiego uczyć. Taki był mój początek. Gdybyś miał dziś podjąć decyzję, odnośnie do swojego zawodu, wykonywanego obecnie. Podjąłbyś taki sam wybór, czy wybrałbyś zupełnie inną drogę? Oczywiście, że tak - lubię to, co robię. Zupełny przypadek sprawił, iż dzięki niej m...

Elastyczny plaster pomocny w leczeniu przepukliny

Polscy naukowcy wynaleźli biomateriał, który można bezpiecznie można wszczepiać do tkanek człowieka. Metodę tą zastosowano przy operacji przepukliny. Naukowcy nazywają go klejem, to materiał, który pod światłem UV zamienia się w elastyczny plaster. Ma on pomóc w leczeniu niewielkich przepuklin, zastępując wszczepianą niewielką siatkę w miejscu, gdzie doszło do pęknięcia tkanek. Ten sposób łączenia siatki jest szybki, a przede wszystkim bezpieczny, ze względu na eliminacje potencjalnych uszkodzeń nerwów, czy też naczyń krwionośnych. To kolejny dowód na to, że z dnia na dzień medycyna idzie do przodu – BRAWO