Dziś w moim cyklu „Bliżej Gwiazd” goszczę Szymona Ziółkowskiego, polskiego lekkoatletę, młociarza i Mistrza Olimpijskiego. Poseł na Sejm VIII kadencji. Zapraszam do wywiadu pt. „Sportowiec wyczynowy, to praktycznie marynarz”.
Jak wspominasz swoje początki w sporcie?
Szymon Ziółkowski: Dobrze, nawet bardzo dobrze. Miałem nie całe 13 lat, uważam, że bardzo dobra droga. Cieszę się, że ojciec kazał mi pójść w sport.
Były takie momenty w Twojej karierze, że miałeś tego dosyć zamierzałeś to rzucić i chciałeś zająć się zupełnie czym innym?
Oczywiście, że tak wiele razy. Na początku, w środku i na końcu kariery z różnych powodów. Na początku, bo nie do końca mi się chciało zajmowałem się czym innym, a tu musiałem chodzić na treningi. Na końcu kariery, kiedy wkładało się w to bardzo dużo serca, a nie osiągało się takich wyników jak wcześniej. Wydawało się, że to nie ma sensu, bo robota idzie, ale nic poza tym nie ma. W życiu chyba każdego sportowca, wiele jest takich momentów, gdzie człowiek się zastanawia, czy to ma sens. Problem jest taki, że nie ma czegoś takiego jak realne przełożenie ilości pracy do tego jaki wynik osiągniesz. Nie polega to na tym, że czym więcej będziemy pracować, tym lepszy będzie wynik. Niestety to nie idzie w parze.
Jak oceniasz dzisiejszą „scenę sportową”? Jest na dobrym poziomie?
Na pewno infrastruktura sportowa, mogłaby być na lepszym poziomie. Szczerze powiedziawszy liczyłem na dużo lepszy wynik Naszych sportowców, podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janerio. Okazało, że jeśli chodzi o zęba i taki zapał do walki, co niektórzy mogliby brać przykład z Naszych Paraolimpijczyków, którzy brali udział w Igrzyskach. Nie było tutaj, tak jak być powinno, no trudno. Tego profesjonalizmu w naszym sporcie jeszcze brakuje i ze strony zawodników i działaczy. Ani nie jesteśmy w takim zapyziałym sporcie jak za czasów komuny, ani nie jesteśmy w tym sporcie przez duże „S”
Udzielasz się również charytatywnie. Jak myślisz, czy dzisiejsze społeczeństwo jest chętne do pomagania innym ludziom?
Jak najbardziej w Szlachetnej Paczce, Drużynie Szpiku lub w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Zawsze staramy się wykorzystać, że dzięki temu iż ktoś nas zna, jesteśmy w stanie pomóc ludziom.
Coraz więcej ludzi jest chętnych do pomaga innym. Niektórzy się krępują lub wstydzą, może nie wiedzą jak to zrobić. Wynika to z tego, że bardzo często w niektórych kwestiach jesteśmy nie świadomi np. jeśli mówimy o dawcach szpiku. Jest tak wielka nie świadomość na czym to polega, wielu ludzi nie chce być dawcą. Ze względu na obawy, a są one wyssane z palca.
Jak udało Ci się pogodzić życie prywatne z zawodowym?
Bardzo ciężko. Połączenie sportu wyczynowego z życiem prywatnym, nie jest zbyt różowe. Żona nie ma zbyt łatwego życia, musi z niektórymi rzeczami poradzić sobie sama. Bywały lata, że wciągu roku nie było mnie ponad 300 dni w domu. Sportowiec wyczynowy to praktycznie marynarz.
Można zatem powiedzieć, że niekiedy czułeś się gościem we własnym domu?
Zdecydowanie tak, niekiedy odbijało się to na mnie oraz rodzinie. Niestety jednak sport wyczynowy niesie ze sobą poza sukcesami ma tą drugą stronę medalu, która nie zawsze jest pozytywna. Często jest tak, że sportowcy wracają do pustych domów, bo nie mają rodzin.
Skąd pomysł, aby ze sportowca przenieść się na scenę polityczną?
Pomysł zrodził się już dawno, gdyż zauważyłem, że w otaczającym nas świecie bez wsparcia politycznego nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Można być motorycznym i przekonującym, ale jak nie mamy za sobą kilku lub kilkunastu polityków, niestety nic nie zrobimy. Stąd też był pomysł, aby stanąć po dwóch stronach barykady jednoczenie, czyli być sportowcem i politykiem. Człowiekiem, który jest z zewnątrz całego środowiska i pomóc w tym świecie sportowym swoimi działaniami politycznymi.
Trudno było Ci się odnaleźć w tym nowym świecie?
Bardzo ciężko, pierwsze miesiące na Wiejskiej, to jest po prostu horror. Wracałem z Warszawy do domu strasznie zmęczony psychicznie. Jest to zupełnie inny rodzaj pracy, do którego ja byłem przyzwyczajony, były to dla mnie trudne czasy, ale teraz już jest OK. Nauczyłem się jak w to się gra, bo jednak polityka jest to gra bardzo zespołowa. Byłem zawodnikiem indywidualnym, w polityce nie ma na to miejsca. Tutaj trzeba grać do jednej bramki.
Planujesz dalszą przyszłość polityczną?
Tak, jak na razie polityka mnie do siebie nie zraziła. Mam nadzieje dalej walczyć w tym temacie, bo takich ludzi potrzeba. Potrzeba ludzi z różnych środowisk, ale także wielu ludzi w parlamencie aby było można na wszelkie tematy dyskutować. Nie ma czegoś takiego, aby jedna grupa zawodowa mogła zdominować wszystkich, bo oni są najmądrzejsi. Parlament ma działać dla społeczeństwa.
Twoim zdaniem. Dzisiejsze społeczeństwom jest bardziej otwarte na osoby niepełnosprawne, niżeli kiedyś?
Społeczeństwo chyba coraz bardziej jest otwarte na osoby niepełnosprawne. Coraz więcej ludzi niepełnosprawnych widać na stadionach. Wspólnie trenują z osobami pełnosprawnymi (bardzo dobrze). Ośrodki przygotowań olimpijskich już też są przygotowane żeby niepełnosprawni mogli z tego wszystkiego korzystać. Widać, że to wszystko się rozwija, widać to także po zdobyczach medalowych parolimpijczyków. Medale, medalami lecz takie zacięcie i chęć walki, to coś czego Polscy sportowcy mogliby się uczyć.
Mamy XXI wiek. Co Ciebie denerwuje? I co zmieniłbyś w obecnym świecie?
Wiele rzeczy mnie denerwuje, nie wiem czy one są do zmienienia. Sądzę, że w wielu aspektach życia. Nie wykorzystujemy zdobyczy technicznych. Irytuje mnie, że 6-latki mają iść do szkoły dopiero teraz. Choć Nasze dzieci są dużo mądrzejsze niż my byliśmy w ich wieku. Uważam, że powinny iść wcześniej do szkoły i wykorzystywać potencjał, jaki mają. Dzieci są teraz dużo bardziej rozwinięte, niż my byliśmy w ich wieku, uważam że to nie jest dobre nawet dla nas bo potem oni będą zarabiać na Nasze emerytury. Jest wiele aspektów, które nie wykorzystujemy chociażby w medycynie. Mamy zdobycze technologiczne, ale ograniczają nas horrendalne koszty.
WSZELKIE PRAWA DO PUBLIKACJI WYWIADU ZASTRZEŻONE !
Jak wspominasz swoje początki w sporcie?
Szymon Ziółkowski: Dobrze, nawet bardzo dobrze. Miałem nie całe 13 lat, uważam, że bardzo dobra droga. Cieszę się, że ojciec kazał mi pójść w sport.
Były takie momenty w Twojej karierze, że miałeś tego dosyć zamierzałeś to rzucić i chciałeś zająć się zupełnie czym innym?
Oczywiście, że tak wiele razy. Na początku, w środku i na końcu kariery z różnych powodów. Na początku, bo nie do końca mi się chciało zajmowałem się czym innym, a tu musiałem chodzić na treningi. Na końcu kariery, kiedy wkładało się w to bardzo dużo serca, a nie osiągało się takich wyników jak wcześniej. Wydawało się, że to nie ma sensu, bo robota idzie, ale nic poza tym nie ma. W życiu chyba każdego sportowca, wiele jest takich momentów, gdzie człowiek się zastanawia, czy to ma sens. Problem jest taki, że nie ma czegoś takiego jak realne przełożenie ilości pracy do tego jaki wynik osiągniesz. Nie polega to na tym, że czym więcej będziemy pracować, tym lepszy będzie wynik. Niestety to nie idzie w parze.
Jak oceniasz dzisiejszą „scenę sportową”? Jest na dobrym poziomie?
Na pewno infrastruktura sportowa, mogłaby być na lepszym poziomie. Szczerze powiedziawszy liczyłem na dużo lepszy wynik Naszych sportowców, podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janerio. Okazało, że jeśli chodzi o zęba i taki zapał do walki, co niektórzy mogliby brać przykład z Naszych Paraolimpijczyków, którzy brali udział w Igrzyskach. Nie było tutaj, tak jak być powinno, no trudno. Tego profesjonalizmu w naszym sporcie jeszcze brakuje i ze strony zawodników i działaczy. Ani nie jesteśmy w takim zapyziałym sporcie jak za czasów komuny, ani nie jesteśmy w tym sporcie przez duże „S”
Udzielasz się również charytatywnie. Jak myślisz, czy dzisiejsze społeczeństwo jest chętne do pomagania innym ludziom?
Jak najbardziej w Szlachetnej Paczce, Drużynie Szpiku lub w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Zawsze staramy się wykorzystać, że dzięki temu iż ktoś nas zna, jesteśmy w stanie pomóc ludziom.
Coraz więcej ludzi jest chętnych do pomaga innym. Niektórzy się krępują lub wstydzą, może nie wiedzą jak to zrobić. Wynika to z tego, że bardzo często w niektórych kwestiach jesteśmy nie świadomi np. jeśli mówimy o dawcach szpiku. Jest tak wielka nie świadomość na czym to polega, wielu ludzi nie chce być dawcą. Ze względu na obawy, a są one wyssane z palca.
Jak udało Ci się pogodzić życie prywatne z zawodowym?
Bardzo ciężko. Połączenie sportu wyczynowego z życiem prywatnym, nie jest zbyt różowe. Żona nie ma zbyt łatwego życia, musi z niektórymi rzeczami poradzić sobie sama. Bywały lata, że wciągu roku nie było mnie ponad 300 dni w domu. Sportowiec wyczynowy to praktycznie marynarz.
Można zatem powiedzieć, że niekiedy czułeś się gościem we własnym domu?
Zdecydowanie tak, niekiedy odbijało się to na mnie oraz rodzinie. Niestety jednak sport wyczynowy niesie ze sobą poza sukcesami ma tą drugą stronę medalu, która nie zawsze jest pozytywna. Często jest tak, że sportowcy wracają do pustych domów, bo nie mają rodzin.
Skąd pomysł, aby ze sportowca przenieść się na scenę polityczną?
Pomysł zrodził się już dawno, gdyż zauważyłem, że w otaczającym nas świecie bez wsparcia politycznego nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Można być motorycznym i przekonującym, ale jak nie mamy za sobą kilku lub kilkunastu polityków, niestety nic nie zrobimy. Stąd też był pomysł, aby stanąć po dwóch stronach barykady jednoczenie, czyli być sportowcem i politykiem. Człowiekiem, który jest z zewnątrz całego środowiska i pomóc w tym świecie sportowym swoimi działaniami politycznymi.
Trudno było Ci się odnaleźć w tym nowym świecie?
Bardzo ciężko, pierwsze miesiące na Wiejskiej, to jest po prostu horror. Wracałem z Warszawy do domu strasznie zmęczony psychicznie. Jest to zupełnie inny rodzaj pracy, do którego ja byłem przyzwyczajony, były to dla mnie trudne czasy, ale teraz już jest OK. Nauczyłem się jak w to się gra, bo jednak polityka jest to gra bardzo zespołowa. Byłem zawodnikiem indywidualnym, w polityce nie ma na to miejsca. Tutaj trzeba grać do jednej bramki.
Planujesz dalszą przyszłość polityczną?
Tak, jak na razie polityka mnie do siebie nie zraziła. Mam nadzieje dalej walczyć w tym temacie, bo takich ludzi potrzeba. Potrzeba ludzi z różnych środowisk, ale także wielu ludzi w parlamencie aby było można na wszelkie tematy dyskutować. Nie ma czegoś takiego, aby jedna grupa zawodowa mogła zdominować wszystkich, bo oni są najmądrzejsi. Parlament ma działać dla społeczeństwa.
Twoim zdaniem. Dzisiejsze społeczeństwom jest bardziej otwarte na osoby niepełnosprawne, niżeli kiedyś?
Społeczeństwo chyba coraz bardziej jest otwarte na osoby niepełnosprawne. Coraz więcej ludzi niepełnosprawnych widać na stadionach. Wspólnie trenują z osobami pełnosprawnymi (bardzo dobrze). Ośrodki przygotowań olimpijskich już też są przygotowane żeby niepełnosprawni mogli z tego wszystkiego korzystać. Widać, że to wszystko się rozwija, widać to także po zdobyczach medalowych parolimpijczyków. Medale, medalami lecz takie zacięcie i chęć walki, to coś czego Polscy sportowcy mogliby się uczyć.
Mamy XXI wiek. Co Ciebie denerwuje? I co zmieniłbyś w obecnym świecie?
Wiele rzeczy mnie denerwuje, nie wiem czy one są do zmienienia. Sądzę, że w wielu aspektach życia. Nie wykorzystujemy zdobyczy technicznych. Irytuje mnie, że 6-latki mają iść do szkoły dopiero teraz. Choć Nasze dzieci są dużo mądrzejsze niż my byliśmy w ich wieku. Uważam, że powinny iść wcześniej do szkoły i wykorzystywać potencjał, jaki mają. Dzieci są teraz dużo bardziej rozwinięte, niż my byliśmy w ich wieku, uważam że to nie jest dobre nawet dla nas bo potem oni będą zarabiać na Nasze emerytury. Jest wiele aspektów, które nie wykorzystujemy chociażby w medycynie. Mamy zdobycze technologiczne, ale ograniczają nas horrendalne koszty.
WSZELKIE PRAWA DO PUBLIKACJI WYWIADU ZASTRZEŻONE !
Komentarze
Prześlij komentarz