Dziś w moim cyklu „Bliżej Gwiazd”, goszczę nadzieje polskiego boksu Tomasza Jabłońskiego. Zapraszam do wywiadu pt. „Mój cel: Olimpiada”.
Twoja przygoda z boksem zaczęła się dojść późno, bo w wieku 17 lat. Skąd takie nagłe zainteresowanie?
Tomasz Jabłoński: Dość przypadkowo - dowiedziałem się od mojego sąsiada, że Jego trener prowadzi nową szkółkę bokserską. Lubiłem sport i wyzwania więc postanowiłem pójść i sprawdzić, jak to wygląda. Na pierwsze zajęcia zabrałem ze sobą kolegę. Bardzo mi się spodobało i już po pierwszym treningu „połknąłem bakcyla”. Później miesiąc lub dwa trenowałem u trenera, który niestety ze względów rodzinnych w niedługim czasie, zmuszony był zrezygnować tymczasowo z prowadzenia zajęć. Póniej pojawiły się problemy z dostępnością salki… Mimo to, na tyle spodobał mi się ten sport, że znalazłem inną szkółkę i zacząłem uczęszczać na zajęcia do klubu „Sokół Gdynia” na Chylonii. Trochę czasu tam spędziłem, później wróciłem do swojego pierwszego trenera i trenuje z nim do chwili obecnej, w klubie ‘SAKO’.
W swojej dotychczasowej karierze. Miałeś takie momenty, że chciałeś porzucić obecne zajęcie? Rozpoczynając tym samym, coś zupełnie innego?
Nie ukrywam, oczywiście, miałem - w momencie, gdy potrzeby finansowe życia codziennego zdecydowanie przewyższały ‘wpływy’ z boksu - np. na jednych z Mistrzostw Polski - wiedziałem, że wygrywając złoty medal otrzymam stypendium od miasta Gdańska. Niestety, w walce finałowej oszukano mnie i nie zdobyłem pierwszego miejsca, odcięło mi to dopływ gotówki i w danej chwili, mając kryzys, chciałem zrezygnować. Na szczęście jednak pojawił się namojej drodze wspaniały człowiek,który zaoferował mi wsparcie i pomoc - Marek Chrobak. Marek zapewniając mi pracę w firmie, dał mi możliwość trenowania i zarobiania na życie.
Boks, boksem lecz wiadomo kiedyś przyjdzie taki czas, iż trzeba będzie zrezygnować. Masz jakąś alternatywę na przyszłość?
Na razie nie myślę o tym tak do końca. Staram się skoncentrować na Olimpiadzie, to jest mój cel. Mam nadzieje, że uda mi zdobyć medal. Jeśli tak będzie, to zapewnię sobie jakąś emeryturę - to będzie dobry początek starości (śmiech). Mam też papiery trenerskie więc mogę również skupić się ewentualnie na pracy trenera. Chciałbym pomagać młodzieży i kształcić ich w tym kierunku, byłoby to najlepsze wyjście.
Na swoim koncie masz spory dorobek stoczonych walk. Któraś z nich szczególnie utkwiła Ci w pamięci?
Pierwszą przełomową walką była ta stoczona w Gdyni w 2012r. gdzie mogłem pokazać się swojej publiczności, była to również pierwsza gala WSB, która organizowana była w Polsce. Publiczność dopisała, przeciwnikiem był bardzo dobrze rokujący, doświadczony zawodnik WSB - zwyciężyłem! - to chyba taki pierwszy start, który utkwił mi w pamięci.
Boks, to także dyscyplina sportu, gdzie jest sporo wyrzeczeń. Jak sobie z tym radzisz?
Przyznam, że trzeba mieć bardzo twardą psychikę, żeby wejść na tak wysoki pułap sportowy. Wyrzeczenia są na każdym kroku. Jeśli chodzi o jedzenie cały czas muszę być na diecie, jestem pod stałą opieką dietetyka. Kluczowym elementem w boksie jest waga, wciąż trzeba się trzymać restrykcyjnych limitów. Niestety nierzadko trzeba ją redukować, należy to dokładnie zaplanować i robić ‘z głową’, pod kontrolą specjalistów. Wiadomo, że nie mogę pozwolić sobie na imprezowanie i nocne życie na mieście.
Jest dużo wyrzeczeń, ale coś trzeba poświęcić, by dojść na ten szczyt. Mam nadzieje, że za tymi wyrzeczeniami kryje się mój sukces.
No właśnie, już niebawem przed Tobą Igrzyska Olimpijskie w Rio. Jak się do nich przygotowujesz?
Na razie jeszcze przygotowania nie ruszyły. Jestem zobowiązany kontraktem z Ligą WSB do końca marca. Aktualnie trenuję z Hussarami, a później mój trener dopnie ustalenia i plan z Polskim Związkiem Bokserskim. Z tego co wiem, będzie ciężko, ale i ciekawie – spodziewam się obozów wysokogórskich w otoczeniu calego sztabu szkoleniowego (w tym fizjoterapeutów). Sądzę, że w końcu ‘będzie to miało ręce i nogi’, a te kilka miesięcy to będzie czas ciężlkich, intensywnych treningów, co mam nadzieję, przyniesie konkretny rezultat.
Twoim zdaniem. Dzisiejsza młodzież jest „chętna” do boksu? Czy może raczej ta dyscyplina sportu odchodzi w zapomnienie?
Zwłaszcza po świętach lub po Nowym Roku na sali widoczna jest „fala”. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że jest to ciężki sport. Niektórzy myślą sobie, że to tak łatwo uderzyć parę razy. Myślenie ich ulega zmianie już po pierwszej rundzie, ‘dostają zawału’ i kończy się ich twarda psychika, taka jaka była tuż przed. Jest to ciężki sport, bo trzeba ćwiczyć kompleksowo całe swoje ciało. Dzięki temu dużo ludzi się zniechęca, ale też dużo przychodzi żeby się ruszać. Nie chcą sparować, tylko po prostu trenować dla siebie.
Większe zainteresowanie jest u kobiet, czy jednak u mężczyzn?
Jest więcej mężczyzn, ale kobiety też przychodzą. Fajnie, bo się przełamują i tworzą, gdzieś tam na sali małą grupkę i trenują.
Jak udaje Ci się pogodzić życie prywatne z zawodowym?
Nie ukrywam, ciężko jest tak normalnie żyć. Wiadomo, jeszcze nie mam dziecka, ani większych zobowiązań więc udaje mi się pogodzić życie zawodowe i prywatne. Po Olimpiadzie będę myślał o założeniu rodziny. Moja dziewczyna na szczęście też trenuje boks, rozumie, z jakimi wyrzeczeniami wiąże się życie sportowca, akceptuje to i bardzo mnie wspiera - jest moją najwierniejszą fanką. Łatwo nie jest - długie rozłąki, ostatnio bycie w domu to ‘luksus’ i rzadkość. Okres do Olimpiady nadal będzie trudny, ale jesteśmy na to przygotowani, w końcu celem i naszym wspólnym marzeniem jest medal olimpijski!
Chciałbyś w przyszłości, aby Wasze dzieci poszły w kierunku rodziców?
Zostawię to raczej do decyzji samym dzieciom. Jeśli będę widział, że ich to ciągnie, to tak. Na pewno nie będę narzucał rodzaju dyscypliny sportu, jaki mieliby uprawiać, jednak chciałbym żeby ze sportem miały do czynienia, bo wiem, że bardzo mocno kształtuje on i rozwija człowieka. A czy wybiorą boks – zobaczymy.
Mamy XXI wiek. Co Ciebie denerwuje? I co zmieniłbyś w obecnym świecie?
Na pewno chciałbym zmienić podejście ludzi do sportu. Denerwuje mnie to, że coraz więcej młodzieży siedzi przy tabletach, telefonach, nie wychodzą z domu...
Cieszę się, z drugiej strony że pojawiła się moda na bieganie, dużo ludzi wyszło na świerze powietrze zwyczajnie się poruszać; media promują zdrowe odżywianie - trochę jest to nakręcane.
Wiem, że człowiek, który trenuje, jest szczęśliwszy, pogodniejszy, ma pozytywne nastawienie do życia. Jednym słowem, polecam wszystkim trochę ruchu na co dzień, w zamian za siedzenie w czterech ścianach. Kto ‘załapie bakcyla’, nie pożałuje, gwarantuję!
Twoja przygoda z boksem zaczęła się dojść późno, bo w wieku 17 lat. Skąd takie nagłe zainteresowanie?
Tomasz Jabłoński: Dość przypadkowo - dowiedziałem się od mojego sąsiada, że Jego trener prowadzi nową szkółkę bokserską. Lubiłem sport i wyzwania więc postanowiłem pójść i sprawdzić, jak to wygląda. Na pierwsze zajęcia zabrałem ze sobą kolegę. Bardzo mi się spodobało i już po pierwszym treningu „połknąłem bakcyla”. Później miesiąc lub dwa trenowałem u trenera, który niestety ze względów rodzinnych w niedługim czasie, zmuszony był zrezygnować tymczasowo z prowadzenia zajęć. Póniej pojawiły się problemy z dostępnością salki… Mimo to, na tyle spodobał mi się ten sport, że znalazłem inną szkółkę i zacząłem uczęszczać na zajęcia do klubu „Sokół Gdynia” na Chylonii. Trochę czasu tam spędziłem, później wróciłem do swojego pierwszego trenera i trenuje z nim do chwili obecnej, w klubie ‘SAKO’.
W swojej dotychczasowej karierze. Miałeś takie momenty, że chciałeś porzucić obecne zajęcie? Rozpoczynając tym samym, coś zupełnie innego?
Nie ukrywam, oczywiście, miałem - w momencie, gdy potrzeby finansowe życia codziennego zdecydowanie przewyższały ‘wpływy’ z boksu - np. na jednych z Mistrzostw Polski - wiedziałem, że wygrywając złoty medal otrzymam stypendium od miasta Gdańska. Niestety, w walce finałowej oszukano mnie i nie zdobyłem pierwszego miejsca, odcięło mi to dopływ gotówki i w danej chwili, mając kryzys, chciałem zrezygnować. Na szczęście jednak pojawił się namojej drodze wspaniały człowiek,który zaoferował mi wsparcie i pomoc - Marek Chrobak. Marek zapewniając mi pracę w firmie, dał mi możliwość trenowania i zarobiania na życie.
Boks, boksem lecz wiadomo kiedyś przyjdzie taki czas, iż trzeba będzie zrezygnować. Masz jakąś alternatywę na przyszłość?
Na razie nie myślę o tym tak do końca. Staram się skoncentrować na Olimpiadzie, to jest mój cel. Mam nadzieje, że uda mi zdobyć medal. Jeśli tak będzie, to zapewnię sobie jakąś emeryturę - to będzie dobry początek starości (śmiech). Mam też papiery trenerskie więc mogę również skupić się ewentualnie na pracy trenera. Chciałbym pomagać młodzieży i kształcić ich w tym kierunku, byłoby to najlepsze wyjście.
Na swoim koncie masz spory dorobek stoczonych walk. Któraś z nich szczególnie utkwiła Ci w pamięci?
Pierwszą przełomową walką była ta stoczona w Gdyni w 2012r. gdzie mogłem pokazać się swojej publiczności, była to również pierwsza gala WSB, która organizowana była w Polsce. Publiczność dopisała, przeciwnikiem był bardzo dobrze rokujący, doświadczony zawodnik WSB - zwyciężyłem! - to chyba taki pierwszy start, który utkwił mi w pamięci.
Boks, to także dyscyplina sportu, gdzie jest sporo wyrzeczeń. Jak sobie z tym radzisz?
Przyznam, że trzeba mieć bardzo twardą psychikę, żeby wejść na tak wysoki pułap sportowy. Wyrzeczenia są na każdym kroku. Jeśli chodzi o jedzenie cały czas muszę być na diecie, jestem pod stałą opieką dietetyka. Kluczowym elementem w boksie jest waga, wciąż trzeba się trzymać restrykcyjnych limitów. Niestety nierzadko trzeba ją redukować, należy to dokładnie zaplanować i robić ‘z głową’, pod kontrolą specjalistów. Wiadomo, że nie mogę pozwolić sobie na imprezowanie i nocne życie na mieście.
Jest dużo wyrzeczeń, ale coś trzeba poświęcić, by dojść na ten szczyt. Mam nadzieje, że za tymi wyrzeczeniami kryje się mój sukces.
No właśnie, już niebawem przed Tobą Igrzyska Olimpijskie w Rio. Jak się do nich przygotowujesz?
Na razie jeszcze przygotowania nie ruszyły. Jestem zobowiązany kontraktem z Ligą WSB do końca marca. Aktualnie trenuję z Hussarami, a później mój trener dopnie ustalenia i plan z Polskim Związkiem Bokserskim. Z tego co wiem, będzie ciężko, ale i ciekawie – spodziewam się obozów wysokogórskich w otoczeniu calego sztabu szkoleniowego (w tym fizjoterapeutów). Sądzę, że w końcu ‘będzie to miało ręce i nogi’, a te kilka miesięcy to będzie czas ciężlkich, intensywnych treningów, co mam nadzieję, przyniesie konkretny rezultat.
Twoim zdaniem. Dzisiejsza młodzież jest „chętna” do boksu? Czy może raczej ta dyscyplina sportu odchodzi w zapomnienie?
Zwłaszcza po świętach lub po Nowym Roku na sali widoczna jest „fala”. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że jest to ciężki sport. Niektórzy myślą sobie, że to tak łatwo uderzyć parę razy. Myślenie ich ulega zmianie już po pierwszej rundzie, ‘dostają zawału’ i kończy się ich twarda psychika, taka jaka była tuż przed. Jest to ciężki sport, bo trzeba ćwiczyć kompleksowo całe swoje ciało. Dzięki temu dużo ludzi się zniechęca, ale też dużo przychodzi żeby się ruszać. Nie chcą sparować, tylko po prostu trenować dla siebie.
Większe zainteresowanie jest u kobiet, czy jednak u mężczyzn?
Jest więcej mężczyzn, ale kobiety też przychodzą. Fajnie, bo się przełamują i tworzą, gdzieś tam na sali małą grupkę i trenują.
Jak udaje Ci się pogodzić życie prywatne z zawodowym?
Nie ukrywam, ciężko jest tak normalnie żyć. Wiadomo, jeszcze nie mam dziecka, ani większych zobowiązań więc udaje mi się pogodzić życie zawodowe i prywatne. Po Olimpiadzie będę myślał o założeniu rodziny. Moja dziewczyna na szczęście też trenuje boks, rozumie, z jakimi wyrzeczeniami wiąże się życie sportowca, akceptuje to i bardzo mnie wspiera - jest moją najwierniejszą fanką. Łatwo nie jest - długie rozłąki, ostatnio bycie w domu to ‘luksus’ i rzadkość. Okres do Olimpiady nadal będzie trudny, ale jesteśmy na to przygotowani, w końcu celem i naszym wspólnym marzeniem jest medal olimpijski!
Chciałbyś w przyszłości, aby Wasze dzieci poszły w kierunku rodziców?
Zostawię to raczej do decyzji samym dzieciom. Jeśli będę widział, że ich to ciągnie, to tak. Na pewno nie będę narzucał rodzaju dyscypliny sportu, jaki mieliby uprawiać, jednak chciałbym żeby ze sportem miały do czynienia, bo wiem, że bardzo mocno kształtuje on i rozwija człowieka. A czy wybiorą boks – zobaczymy.
Mamy XXI wiek. Co Ciebie denerwuje? I co zmieniłbyś w obecnym świecie?
Na pewno chciałbym zmienić podejście ludzi do sportu. Denerwuje mnie to, że coraz więcej młodzieży siedzi przy tabletach, telefonach, nie wychodzą z domu...
Cieszę się, z drugiej strony że pojawiła się moda na bieganie, dużo ludzi wyszło na świerze powietrze zwyczajnie się poruszać; media promują zdrowe odżywianie - trochę jest to nakręcane.
Wiem, że człowiek, który trenuje, jest szczęśliwszy, pogodniejszy, ma pozytywne nastawienie do życia. Jednym słowem, polecam wszystkim trochę ruchu na co dzień, w zamian za siedzenie w czterech ścianach. Kto ‘załapie bakcyla’, nie pożałuje, gwarantuję!
Wszelkie prawa do publikacji wywiady zastrzeżone
Komentarze
Prześlij komentarz